Na rządzie stanęły 2 projekty reformy składki zdrowotnej. Pierwszy na 2025 r. którego celem jest likwidacja składki od aktywów trwałych i ulżenie przedsiębiorcom o najmniejszych przychodach - na to jako Lewica się zgadzamy. Inne zdanie mamy o drugim projekcie na 2026 r.
Propozycja na 2026 rok zakłada, że obciążenia składkowe przedsiębiorców będą znacznie niższe niż pracowników na etacie. Przykładowo, pracownik zarabiający 8000 zł będzie płacił składkę o ponad 400 zł wyższą od osoby na JDG, osiągającej taki sam dochód.
Propozycja Lewicy o likwidacji składki zdrowotnej i przejściu na system budżetowy leży na stole. To 30 mld zł więcej w NFZ. Jeśli jednak nasi koalicjanci chcą za wszelką cenę pozostać przy systemie składkowym, to jako Lewica mówimy jasno: składki muszą być progresywne.
Jako Lewica fundamentalnie nie zgadzamy się na przerzucanie ciężaru utrzymania ochrony zdrowia na pracowników. Państwo, w którym nauczycielka czy pielęgniarka zrzuca się na składkę zdrowotną przedsiębiorcy to nie jest dobrze urządzone państwo.
Ta zmiana spowoduje też, że pracownicy etatowi będą masowo przechodzić na samozatrudnienie lub będą na nie po prostu wypychani. Pracownik na JDG nie ma choćby prawa do urlopu wypoczynkowego, może zostać zwolniony z dnia na dzień, a na starość ma zazwyczaj niższą emeryturę.
Projekt składki na 2026 r. w tym kształcie jest zbyt dużym ciosem w system ochrony zdrowia. Te zmiany będą kosztować budżet 5 mld zł rocznie. Te 5 mld zł mogłoby zostać przeznaczone na szpitale, specjalistów i sprzęt medyczny, a pójdą na ulgi dla przedsiębiorców.
Reforma w tym kształcie nie zostanie poparta przez Lewicę. Zgłosiliśmy swoje uwagi na Radzie Ministrów i będziemy pracować nad progresywnymi zmianami w Sejmie.
Łukasz Michnik, rzecznik prasowy Nowej Lewicy